poniedziałek, 23 września 2013

a w piątek po robocie, szybki prysznic, wrzutka gratów na pakę i gaz - przez wieczór, noc i poranek, z Dordrechtu do Warszawy. i nie ma przepuść, ani chwili dłużej w tym pogańskim kraju, stolicy nudy i wyluzowanego sztywniactwa. pomknę naszym Boxerkiem z budą jak ten cały znikający punkt, czy mistrz kierownicy ucieka. nawinę kilometry na koła, podsypię prochem ośrodek czuwania w bani i... zdrowo i bezpiecznie dotoczę się do domu.
bo jak wracać, to szybko. zwłaszcza po falstarcie z zeszłego miesiąca.
i tylko może czasem wspomnę mieszkanko wariatów na piętrze, nad knajpą co zwie się... "przyjaźń". albo "wolność".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz