mój nowy Chevy. nie jest to co prawda Camaro'68, ale też jest dwudrzwiowy i ma napęd na tylną oś...
środa, 31 lipca 2013
niedziela, 28 lipca 2013
...
zadziwiające...
wszedłem w statsy i... najwięcej odwiedzin mam z Rosji...
co mnie cieszy. tak bardzo, że aż sobie zaśpiewam:
"on kapitan, a jewo radina Marsiel... on abażajet spory szumy draki... on kurit triobku, piot krjepczajszyj el, i ljubit diewuszku iz Nagasaki..."
wszedłem w statsy i... najwięcej odwiedzin mam z Rosji...
co mnie cieszy. tak bardzo, że aż sobie zaśpiewam:
"on kapitan, a jewo radina Marsiel... on abażajet spory szumy draki... on kurit triobku, piot krjepczajszyj el, i ljubit diewuszku iz Nagasaki..."
...
zaproszenie od Królowej Margot
przyjęte
siedzimy na parapecie
palimy skręty
machamy nogami
liczymy ludziki
człapiące pięć pięter pod nami
Margot jest ciepła
a jej pocałunki
wypalają kubki smakowe
szepcze mi do ucha
kusi
kokietuje
i próbuje namówić mnie
na wspólne szybowanie...
ale ja przecież
nigdy nie latam
po alkoholu
przyjęte
siedzimy na parapecie
palimy skręty
machamy nogami
liczymy ludziki
człapiące pięć pięter pod nami
Margot jest ciepła
a jej pocałunki
wypalają kubki smakowe
szepcze mi do ucha
kusi
kokietuje
i próbuje namówić mnie
na wspólne szybowanie...
ale ja przecież
nigdy nie latam
po alkoholu
czwartek, 25 lipca 2013
...
przeprowadzamy kolejnego żołnierza z armii kanadyjskiej. w pewnym momencie pyta mnie grzecznościowo, czy też z ciekawości:
- skąd jesteś?
- z Polski.
- Polska... Polska... - myśli intensywnie i nagle doznaje olśnienia - aaaa... Kraków, Gdańsk, Warszawa!
- tak, tak, dokładnie - potwierdzam - a skąd ty jesteś?
- z Kanady - wypina dumnie pierś.
- Kanada? hmmmmm... - marszczę czoło, mrużę oczy, zastanawiam się dłuższą chwilę - aaaaaaa!!! wiem!!! kangury, kangury!!!
- skąd jesteś?
- z Polski.
- Polska... Polska... - myśli intensywnie i nagle doznaje olśnienia - aaaa... Kraków, Gdańsk, Warszawa!
- tak, tak, dokładnie - potwierdzam - a skąd ty jesteś?
- z Kanady - wypina dumnie pierś.
- Kanada? hmmmmm... - marszczę czoło, mrużę oczy, zastanawiam się dłuższą chwilę - aaaaaaa!!! wiem!!! kangury, kangury!!!
poniedziałek, 22 lipca 2013
belgijskie czasy
w belgijskich przeprowadzkach istnieją trzy główne czasy:
lunch time
over time
jupiler time
niektórzy dodają do tego jeszcze wanker time...
lunch time jest obowiązkowy i niepłatny. trwa 30 minut i nie wypada wtedy pracować, nawet jeśli nie ma się ochoty na żarcie (albo nie ma się nic do jedzenia). praca podczas lunch time'u to oznaka sakosztwa i braku dobrych, pakersko-tragarskich manier.
over time jest czymś co warto nabić, bo parę dodatkowych groszy w kieszeni to jaśniejsze spojrzenie na ponurą rzeczywistość. no i większe możliwości cydrowo-jupilerowo-królowomargotowe. niestety, over time zaczyna się po dziewięciu i pół godzinie (lunch time) od rozpoczęcia pracy i nie jest czasem zbyt powszechnym. na szczęście czasem bywają obsuwy lub niedoszacowania kjubametrów.
jupiler time nie jest obowiązkowy i nie każdy go stosuje. na szczęście większość jest jak najbardziej za, więc powrót na bazę wygląda tak, że zajeżdża się na stację benzynową i tankuje Jupilery na miejscu, lub podczas jazdy. i wbrew pozorom, większość kierowców w firmie stosuje jupiler time regularnie, w tym niektórzy potrafią w ciągu godzinnej jazdy wysączyć dwa litry tego kultowego, żulerskiego, szczynowatego, wyśmienitego i zdrowego napitku.
wanker time... a to już tajemnica alków tych i owych...
lunch time
over time
jupiler time
niektórzy dodają do tego jeszcze wanker time...
lunch time jest obowiązkowy i niepłatny. trwa 30 minut i nie wypada wtedy pracować, nawet jeśli nie ma się ochoty na żarcie (albo nie ma się nic do jedzenia). praca podczas lunch time'u to oznaka sakosztwa i braku dobrych, pakersko-tragarskich manier.
over time jest czymś co warto nabić, bo parę dodatkowych groszy w kieszeni to jaśniejsze spojrzenie na ponurą rzeczywistość. no i większe możliwości cydrowo-jupilerowo-królowomargotowe. niestety, over time zaczyna się po dziewięciu i pół godzinie (lunch time) od rozpoczęcia pracy i nie jest czasem zbyt powszechnym. na szczęście czasem bywają obsuwy lub niedoszacowania kjubametrów.
jupiler time nie jest obowiązkowy i nie każdy go stosuje. na szczęście większość jest jak najbardziej za, więc powrót na bazę wygląda tak, że zajeżdża się na stację benzynową i tankuje Jupilery na miejscu, lub podczas jazdy. i wbrew pozorom, większość kierowców w firmie stosuje jupiler time regularnie, w tym niektórzy potrafią w ciągu godzinnej jazdy wysączyć dwa litry tego kultowego, żulerskiego, szczynowatego, wyśmienitego i zdrowego napitku.
wanker time... a to już tajemnica alków tych i owych...
sobota, 20 lipca 2013
po czterech tygodniach przyzwyczaiłem się nawet do Jupilera, który smakuje mniej więcej jak Łomża przefiltrowana przez nerki i wlana z powrotem do butelki. ale do braku widoku pięknych, ładnych czy choćby niebrzydkich kobiet na ulicy przywyknąć nie mogę. toż tu pod tym względem jest gorzej niż w Glasgow. a to zniechęca do spacerów. bo co? oglądać te wszystkie rudery stare i nowe? ileż można...
czwartek, 18 lipca 2013
...
oko w oko
on i ja
długie, zimne spojrzenie
mrozi kark
jeży sierść
chwila
zawieszona na cienkiej nitce
z kłębka nerwów
i nagle
szszszszsz...
byłem szybszy
tym razem to ja
przebiegłem drogę
kotu czarnemu
on i ja
długie, zimne spojrzenie
mrozi kark
jeży sierść
chwila
zawieszona na cienkiej nitce
z kłębka nerwów
i nagle
szszszszsz...
byłem szybszy
tym razem to ja
przebiegłem drogę
kotu czarnemu
poniedziałek, 15 lipca 2013
...
wątki przestały być już
paranormalne
nawet
pachną eterem
i kroplówką
siostry przełożonej
Eutanazji M.
czy Anastazji... nie ważne...
ważne, że M!
paranormalne
nawet
pachną eterem
i kroplówką
siostry przełożonej
Eutanazji M.
czy Anastazji... nie ważne...
ważne, że M!
niedziela, 14 lipca 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)