środa, 31 lipca 2013

mój nowy Chevy. nie jest to co prawda Camaro'68, ale też jest dwudrzwiowy i ma napęd na tylną oś...

niedziela, 28 lipca 2013

...

zadziwiające...
wszedłem w statsy i... najwięcej odwiedzin mam z Rosji...
co mnie cieszy. tak bardzo, że aż sobie zaśpiewam:

"on kapitan, a jewo radina Marsiel... on abażajet spory szumy draki... on kurit triobku, piot krjepczajszyj el, i ljubit diewuszku iz Nagasaki..."

...

zaproszenie od Królowej Margot
przyjęte

siedzimy na parapecie
palimy skręty
machamy nogami
liczymy ludziki
człapiące pięć pięter pod nami

Margot jest ciepła
a jej pocałunki
wypalają kubki smakowe

szepcze mi do ucha
kusi
kokietuje
i próbuje namówić mnie
na wspólne szybowanie...

ale ja przecież
nigdy nie latam
po alkoholu

czwartek, 25 lipca 2013

...

przeprowadzamy kolejnego żołnierza z armii kanadyjskiej. w pewnym momencie pyta mnie grzecznościowo, czy też z ciekawości:
- skąd jesteś?
- z Polski.
- Polska... Polska... - myśli intensywnie i nagle doznaje olśnienia - aaaa... Kraków, Gdańsk, Warszawa!
- tak, tak, dokładnie - potwierdzam - a skąd ty jesteś?
- z Kanady - wypina dumnie pierś.
- Kanada? hmmmmm... - marszczę czoło, mrużę oczy, zastanawiam się dłuższą chwilę - aaaaaaa!!! wiem!!! kangury, kangury!!!

poniedziałek, 22 lipca 2013

belgijskie czasy

w belgijskich przeprowadzkach istnieją trzy główne czasy:
lunch time
over time
jupiler time

niektórzy dodają do tego jeszcze wanker time...

lunch time jest obowiązkowy i niepłatny. trwa 30 minut i nie wypada wtedy pracować, nawet jeśli nie ma się ochoty na żarcie (albo nie ma się nic do jedzenia). praca podczas lunch time'u to oznaka sakosztwa i braku dobrych, pakersko-tragarskich manier.
over time jest czymś co warto nabić, bo parę dodatkowych groszy w kieszeni to jaśniejsze spojrzenie na ponurą rzeczywistość. no i większe możliwości cydrowo-jupilerowo-królowomargotowe. niestety, over time zaczyna się po dziewięciu i pół godzinie (lunch time) od rozpoczęcia pracy i nie jest czasem zbyt powszechnym. na szczęście czasem bywają obsuwy lub niedoszacowania kjubametrów.
jupiler time nie jest obowiązkowy i nie każdy go stosuje. na szczęście większość jest jak najbardziej za, więc powrót na bazę wygląda tak, że zajeżdża się na stację benzynową i tankuje Jupilery na miejscu, lub podczas jazdy. i wbrew pozorom, większość kierowców w firmie stosuje jupiler time regularnie, w tym niektórzy potrafią w ciągu godzinnej jazdy wysączyć dwa litry tego kultowego, żulerskiego, szczynowatego, wyśmienitego i zdrowego napitku.
wanker time... a to już tajemnica alków tych i owych...

sobota, 20 lipca 2013

ja tu z pełną powagą
parskam śmiechem
a Waćpanna robisz ze mnie
dewianta...
po czterech tygodniach przyzwyczaiłem się nawet do Jupilera, który smakuje mniej więcej jak Łomża przefiltrowana przez nerki i wlana z powrotem do butelki. ale do braku widoku pięknych, ładnych czy choćby niebrzydkich kobiet na ulicy przywyknąć nie mogę. toż tu pod tym względem jest gorzej niż w Glasgow. a to zniechęca do spacerów. bo co? oglądać te wszystkie rudery stare i nowe? ileż można...

czwartek, 18 lipca 2013

...

oko w oko
on i ja

długie, zimne spojrzenie
mrozi kark
jeży sierść

chwila
zawieszona na cienkiej nitce
z kłębka nerwów

i nagle
szszszszsz...

byłem szybszy
tym razem to ja
przebiegłem drogę
kotu czarnemu
czterdziestostopniowy
upał
w
czterdziestostopowym
kontenerze

dżamajka, maj frend, dżamajka...

wtorek, 16 lipca 2013

poniedziałek, 15 lipca 2013

...

wątki przestały być już
paranormalne
nawet

pachną eterem
i kroplówką
siostry przełożonej
Eutanazji M.

czy Anastazji... nie ważne...

ważne, że M!