niedziela, 22 czerwca 2014

...

holenderski domek, czyli coś pomiędzy przyczepą kampingową, a wagonem kolejowym. pół godziny od Rotterdamu, małe miasteczko o kilometr, cisza, spokój i chuj wie co robić z czasem. miał być net, nie ma neta, może będzie w przyszłym tygodniu, może nie. zwiedzane polderów porośniętych owcami, szklarniami i wiatrakami to rozrywka na piętnaście minut. palenie? ile można. picie? jak wyżej. tiwi? kilka kanałów po niderlandzku, jeden po niemiecku i tvp polonia. no dobrze, może się wkręcę w "m jak miłość" albo coś...

1 komentarz: